Ty rób, ja popatrzę
Dzień dobry Dziewczynki,
Poniedziałek niechybnie. Po wypiciu porannej kawuchy, po porannej burzy z piorunami (ledwo zdarzyłam, by nie zmoknąć), po kilku śmieszkach heheszczkach w pracy, wpadłam, by szybko Wam znowu opowiedzieć o paru sprawach. Wiecie, dzisiaj wpadło mi do głowy, że w sumie to każda z nas, która natknęła się na Misia Nierobka, dzisiaj powinna mieć taką mocną alergię na wszelkie hasła typu "nie chce mi się", "to beznadziejne, nie będę tego robić", "ok, ale jak...?" itp, itd. Bo dzisiaj właśnie pogadamy sobie o typie, który może i nie wykazuje jakiejś przesadnej agresji, ale za to niszczy nam mózg, trzewia i często też odbiera zdrowie. Dosłownie. Powiedzenie "krew mnie zaleje" nabiera poważniejszego znaczenia, kiedy przez dłuższy czas obcujecie z kimś, kto po prostu ssie z Was wszystkie soki. I nazywa to miłością.
Miś Nierobek - odsłona pierwsza
Miałam w swoim życiu do czynienia z takim bardzo atrakcyjnym mentalnie Misiem Nierobkiem. Facet jawił mi się jako taka przyjemna odskocznia od mojego poprzedniego faceta, który zapracowałby się na śmierć. Ten tutaj nie traktował pracy nigdy jako waloru samego w sobie. No i o ile, w wieku 22 lat twierdziłam, że fajnie, że wiecznie nie pierdzieli mi o sprawach związanych z robotą, tak w wieku 29 lat miałam poczucie ogromnego spustoszenia spowodowanego tym samym twierdzeniem.
Od początku jednak. Mój Miś Nierobek pojawił się oczywiście w czasie, kiedy Wasza Królewna mocno odchorowała rozpad związku jej życia. I jest on - taki wiecie, wyluzowany dżolo, gość pełen fantazji ułańskiej oraz przedstawiający się jako zaradniejszy typ bez spiny nad życiem. Wow. Nareszcie nie mentalny dziad :) Oj wiem wiem, na to łapią się głównie licealistki. Jak widać, laski na studiach też. No i sobie zaczęliśmy być razem. I w zasadzie bardzo szybko, od momentu zamieszkania razem, Misio zaczął wić gawrę, ale ta gawra wcale nie była wygodnym, cieplutkim i bezpiecznym miejscem. Nie dla mnie.
Musicie Kochane moje wiedzieć, że Miś Nierobek zwykle bardzo nad wyraz opowiada o swojej zaradności. Pokażcie mi odnoszącego sukcesy typa, który będzie napierdzielał non stop o tym, jak on sobie zajebiście radzi. Zdrowy przedstawiciel gatunku NIE BĘDZIE rzygał Wam o wygranych dealach, dopiętych ASAPach, ani nawet nie zająknie się po raz setny o tym, że szefo go klepie w uznaniu w ramionka. No nie. Natomiast Miś Nierobek robi zasłonę dymną. Będzie uwypuklał swoje (wątpliwe) zalety, talenty oraz zasługi jakby od nich zależało zbawienie świata. I tutaj moje Złociutkie - powinna Wam zabłysnąć lampka. Ba, latarnia morska.
Miś Nierobek - odsłona druga
No to zamieszkujecie razem. Jest cudnie. Kipisz ze szczęścia, niemalże na talerzyku podajesz mu swoje starania, swoje zaangażowanie. Z psychopatyczną ochotą wręcz dbasz o to, by czasem paproszek nie opadł na jego boski laptop, a skarpetki w szafie były poukładane w myśl zasad feng shui. Misio oczywiście z rozkoszą wita Cię jako swoją panią w swoim życiu. Jest wdzięczny, zjada grzecznie wymyślne obiadki, przyjmuje bez zająknięcia Twoje słowa "kochanie, ja to zrobię, Ty sobie poleż". I spogląda na Ciebie spod jednego oka z uśmieszkiem, który mylisz z zadowoleniem. A on właśnie rozpoczął mozolny proces podporządkowywania Ciebie sobie. Po czym poznać, że zlepiłaś się z nadludzką siłą? Po tym, że jak pewnego dnia czegoś nie dopilnujesz, nie daj boże brudy zalęgną się w mieszkaniu, Ty zachorujesz, albo co gorsza, uznasz, że pora wrócić trochę do rzeczywistości i zatęsknisz za przyjaciółmi, rodziną, czy czytaniem wieczorami. Dostaniesz wtedy pokaz niezadowolenia, teatrzyk pełen pogardy, festiwal pretensji i złośliwości, a na deser usłyszysz jeszcze, że zmieniłaś się i on już nie wie, czy może z Tobą być. Co robisz więc? Wracasz pokornie do rzędu i napieprzasz dalej według uznania królewicza, by ten spokojnie klapnął sobie na kanapie i powrócił do swoich zajęć, które często mają jakiś dziwny związek z lenistwem, nieróbstwem i wiszeniu Ci na ramionach, poborze gotówki, zaspokajaniu swoich potrzeb Twoimi rękoma. Zapierdzielasz już na trzech etatach, by w lodówce zawsze było jego ukochane piwo, na obiad podane żarcie z kuchni fusion, a w wyrze panowała ekscytująca atmosfera buduaru rodem z francuskiej dzielnicy rozpusty. Olewasz coraz bardziej znajomych, bo nie masz dla nich czasu. Na półce piętrzą się książki, które tak bardzo chcesz przeczytać. A Twoja mama/babcia/kuzynka/siostra po raz enty odbija się od Twojego telefonu, bo nie będziesz przecież odbierać, gdyż ponieważ Misio właśnie pałaszuje śniadanko podane mu pod ryj i nie zostawisz go przecież bez towarzystwa. Wszystko to, moja Droga, to jego sposoby na trzymanie Ciebie krótko na smyczy. I o ile na początku możesz jak to ciele uważać, że to super, że tak bardzo potrzebuje Twojej bliskości, że kocha spędzać z Tobą czas, że wszystko robicie razem, to po kilku miesiącach możesz po prostu czuć się zaszczuta, uwięziona i bez możliwości decydowania o sobie.
Miś Nierobek - odsłona trzecia, ostatnia
Załóżmy, że masz po kokardki jego fochów, awantur, agresji, znikania na całe dnie, albo milczenia. Masz dość, bo przecież nie powinno być tak, że prosisz go o czas tylko dla siebie. Wraca Ci racjonalne myślenie, zaczynasz dostrzegać absurdy tej sytuacji, kiedy musisz tłumaczyć się absolutnie ze wszystkiego, a i tak zawsze on znajdzie powód, by Ci dowalić. Chodzenie na palcach już nie wystarcza. Im ciszej i spokojniej starasz się wypełniać jego oczekiwania, tym jego frustracja bardziej wzrasta. I tutaj następuje eskalacja przemocy (pod różnymi postaciami), a Ty zostajesz wbita w ziemię. Miś Nierobek doskonale sobie Ciebie wytresował. Pokornie przynosisz pieniądze do domu, ryjesz nosem po podłodze ze zmęczenia, nie nadążasz, nie dosypiasz, nie dojadasz. Jesteś chudsza, bladsza, masz coraz większe wory pod oczami. On w środku nocy potrafi urządzić Ci tyradę o byle co (np. o to, że go nie przytuliłaś). Idziesz więc rano jak zombie do pracy. Nie umiesz się na niczym skupić, nie gadasz z rodziną, przyjaciółmi. Oszukujesz wszystkich dookoła, że przecież wszystko ok. Nie jest ok, Koleżanko. Nie jest. Jesteś w takim nastroju, że gdyby ktokolwiek podał Ci żyletkę, to byś sobie podcięła żyły. Nie widzisz możliwości wyjścia z marazmu, a codzienność dobija Cię to strachem (nie wiesz, co zrobi/powie Miś po Twoim powrocie do domu), a to z drugiej storny możesz liczyć na względny spokój (gdy Mi ś aktualnie ma na Ciebie wywalone). W ostatniej fazie nasz milusiński będzie się powoli wymiksowywał z układu. Będzie szukał na boku, będzie zdradzał (o ile nie miał tego w zwyczaju robić także w fazie przywiązywania Cię do łańcucha). Za Twoimi plecami zrobi z Ciebie psychicznie chorą wariatkę, może będzie próbował wmówić to również Waszym dzieciom. Nadal jednak nie będzie mu przeszkadzało doić Cię z kasy i darmowego seksu (bo już wie, co lubisz i chcesz usłyszeć). A Ty w najlepszym wypadku resztkami sił się wyczołgasz spod jego uroku, albo zostaniesz brutalnie pozostawiona z długami, nerwicą lub depresją. Nie chcę wchodzić w kolejne etapy pt. ciągnąca się w nieskończoność rozprawa rozwodowa, czy szarpanie o wspólny majątek. Zmierzam jedynie do stwierdzenia, że cokolwiek byś nie zrobiła, zapłacisz za to wysoką cenę. Bo takie są związkami z Misiami nierobkami.
Ale!
Pocieszę Cię. Posiadanie na koncie doświadczenia z takim gnojem sprawi, że pewnego dnia, po przepracowaniu, wyleczeniu się z tej relacji wyrośniesz dumna, mocna i zupełnie inna. Będziesz wykrywać wszelkie toksyczne zachowania z wprawą mistrza świata w niuchaniu :) Będziesz miała w sobie wiedzę, poznasz wszystkie mechanizmy, zasady działania psychopaty. Kto wie, może zastanowisz się nad niesieniem pomocy innym kobietom, które podobnie jak Ty klęczały u stóp swojego nierobka. I wiesz co jest najlepsze? Nigdy więcej nie pozwolisz, by jakikolwiek koleś siedział i patrzył jak coś robisz sama - bo zwyczajnie przestaniesz wybierać takich na swoich partnerów. Warunkiem jest jednak przejście przez żmudny proces zdrowienia i prostowania siebie. Nie bez znaczenia jest tutaj skorzystanie z pomocy psychologa lub psychiatry.
Życzę Ci tylko słusznych wyborów!
Twoja Królewna Z Drewna