Po co, dlaczego, czemu, jak?
Dzień dobry Dziewczynki!
Na początek mały meme:
Na tym przepięknej urody zdjęciu widzicie mnie. No może nie konkretnie moją postać, ale raczej bardzo typową pozę, którą przybierała moja psychika za każdym razem, kiedy w moim życiu, otoczeniu, świadomości pojawiał się typowy toksyczny bullshit! Znacie to - jakieś pieprzenie o szopenie, kłamstwa o różnym polu rażenia, wprowadzanie zamętu, robieniu dramy z niczego i jeszcze na koniec kop w tyłek za pomocą szpileczki zwanej "niezależycinamnie". O tak, creme de la creme w wykonaniu naszych milusińskich. Ale powiem Wam coś - my nie jesteśmy lepsze. Oczywiście, nie zwalam tutaj żadne winy na ofiary sprytnych manipulacji ze strony toksów, ale no przyznajmy się moje drogie, też ponosimy jakąś odpowiedzialność za to, w jakiej sytuacji tkwimy. A próbując ją zrozumieć, zadajemy sobie, innym wiele pytań. Pozwólcie więc, że zrobię z Wami mały przegląd najbardziej typowych, najczęściej pojawiających się pytań skierowanych do innych w temacie Waszego psychozwiązku. Ready?
1) Dlaczego on mnie tak traktuje?
Tak czyli jak? Jak szmatę? Jak popychadło? Jak darmowy automat do robienia biadów, sprzątania, prania, gotowania? Jak wielozadaniową maszynkę do seksu? Jak worek treningowy? Jak niedorozwiniętą? Można wymieniać w nieskończoność. Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się dlaczego on zahcowuje się w sposób nieodpowiedni względem Ciebie, to mam dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że Twój mózg jeszcze żyje, nie poddałaś sie lobotomii z jego strony i masz jakąkolwiek świadomość, że coś tu nie gra. Zła wiadomość jest taka, że w ogóle rozkminiasz takie zachowania, szukasz powodu. A tutaj niestety, nie ma dobrego gruntu pod wytłumaczenie (po raz kolejny!) jego postawy. To proste. Nikt ani nic nie ma prawa traktować Cie jak powyżej. Nie ma i koniec. Kropka! Nie jesteś niczyją własnością, by można było Cię sponiewierać. Jesteś człowiekiem, wyposażona w pakiet praw do nietykalności oraz do szacunku. Nie daj sobie wmawiać, że na to wszystko trzeba sobie zasłużyć. On Ciebie traktuje w taki sposób, bo zauważył, że:
a) masz deficyt miłości, a więc zrobisz WSZYSTKO, by być szanowaną, kochaną i wspieraną. Słowem - przesuwasz swoje granice do momentu, aż nie masz ich wcale, a on nie waha się, by podnieść poprzeczkę aż do nieba.
b) nie nauczono go nigdy, że każdy człowiek ma swoją godność, którą należy szanować. Nie pokazano mu jak kochać i być kochanym, nie wychowano go w duchu poszanowania drugiej osoby, nie przekazano mu podstawowych wartości, które czynią nas ludźmi, a nie dzikusami z jaskini.
c) tłumaczysz KAŻDE jego zachowanie trudnym dzieciństwem, dorastaniem w patologii, traumami, niepowodzeniami, stresem, przepalonym mlekiem i za małymi butami. Jesteś skłonna zrozumieć absolutnie każdy, nawet najbardziej absurdalny element wytłumaczenia jego podłości.
d) wierzysz, że się zmieni, albo co gorsza, chcesz go zmienić. Odczarować tę toksyczną żabę. Surprise! Nie da się. To tak, jakbyś namawiała ćpuna do rzucenia dragów, bo Ty tak chcesz. O nie moja droga, jemu się podoba to jego bagienko, nie wyjdzie z niego o ile nie będzie zmuszony, bo na przykład to bagienko wyschnie. Ale spokojna rozczochrana - znajdzie kolejne, a potem następne. Tak - Ty jesteś jego bagienkiem rozkoszy.
e) robisz listę tłumaczeń, usprawieldiwień i coraz bardziej pogrążasz się w swoim szambie. No tak własnie, jest to szambo, a jak mawiał klasyk (chociaż w sumie to miano nie powinno być mu przypisywane): nie nazywajmy szamba perfumerią. I Ty też nie powinnaś. Skoro typ robi Ci awantury, wpędza w poczucie winy, Twoi znajomi i rodzina mówią wprost, że coś jest chyba nie tak, to nie stój jak cielaczek prowadzony na rzeź, tylko usiądź, weź kartkę, spisz wszystkie akcje na nie, które Ci Twój ksiażę zaserwował w ostatnim czasie. Zapisz też to, co czułaś. I nie, nie wydaje Ci się, jeśli po spotkaniach z nim czujesz się jakbyś stoczyła walkę na ringu albo co gorsza, zauważasz, że twoje zdrowie podupada. Czy wiesz, że długotrwała ekspozycja na stres może powodować choroby autoimmunologiczne, nowotwory, o depresji nie wspominając? Skoro jemu w kolorki jest niszczenie Twojego dobrostanu, to w Twoim zakichanym interesie jest mu te plany pokrzyżować.
Musisz wiedzieć, że on Ciebie tak traktuje również dlatego, że nikt go nie nauczył troszczyć się o drugiego człowieka. Istnieją pewne badania, które wysnuwają tezę, że osoby z narcystycznym zaburzeniem osobowości mają pewne braki w neuroprzekaźnikach w mózgu spowodowane niskim lub znikomym poziomem hormonów we krwi. To, że Twój misio jest jurnym, zawsze skorym do walki niedźwiadkiem, nie oznacza, że w jego mózgu dzieją się prawidłowe rzeczy. Śmiem twierdzić, że nie. Co więcej, panicz na pewnym etapie swojego życia (czyli tak do 5 roku) musiał być bardzo zaniedbanym emocjonalnie dzieckiem. I nie, nie szukam tutaj usprawieldiwienia dla jego chamstwa. Raczej próbuję Ci wyjasnić laleczko, że nie ma szans, by Twoje prosby, groźby, płacze, lamenty i fochy zdziałały cuda. Do wszelkich zmian, nawet tych nieuleczalnych, potrzeba zwyczajnej woli i zrozumienia, że ma się problem. A jak misiaczek psycholek ma zrozumieć, że ma problem, skoro mu tak dobrze się po Tobie jeździ i gnoi? Jego odczuwanie można porównać do masochizmu. On kocha swój ból i będzie Cię w niego pogrążał.
2) Po co on to robi?
Ha! Bo może! Bo kto mu zabroni? Ty? Chyba żartujesz?! Kim jesteś, puchu marny, że śmiesz mu zabraniać czegokolwiek. Nieważne, czy masz do czynienia z hazardzistą, alkoholikiem, ćpunem, nałogowym graczem, fanem rozrób na dyskotece, facetem z syndromem Otella, czy innym notorycznym zdrajcą - nie masz moralnego prawa i w ogóle nie masz prawa mówić mu jak ma żyć i tłumaczyć dlaczego to, co robi Ciebie rani. Dla niego jesteś - ładnie mówiąc z angielska - supply. Czyli źródłem wszelkich jego emocji. On się nimi karmi, a im bardziej Tobą trzepie, tym mocniej on odczuwa satysfakcję. Naukowcy i psycholodzy dowodzą, że osoby o osobowościach psycho i socjopatycznych mają zaniżone poczucie ryzyka. Dla nich skok ze spadochronu czy możliwosć rabunku to te same emocje. Dla nas skok z wysokości może podnieść adrenalinę na wiele lat na samo wspomnienie o tym wydarzeniu, dla nich to jedyna droga do osiągnięcia stanu jakegoś podniecenia psychicznego. Oni wtedy czują, że żyją. A więc (zdania nie zaczyna się od więc) robi Ci krzywdę, bo to pozwala mu zapłonąć, być panem sytuacji. Czyni go bogiem. Ale to tylko w jego oczach, w jego mniemaniu. Jesteś jego źródełkiem, jego bagienkiem. I on się nie martwi o to, że pewnego dnia wyschniesz, wsiąkniesz w ziemię. Znajdzie kolejną zadzawkę i będzie się w niej taplał niczym wesoły hipopotam. A póki jesteś to właśnie tak Ciebie postrzega - jako jego bagienko szczęścia. Naprawdę Ci ta pozycja odpowiada?
3) Czemu on sobie pozwala na coraz więcej?
Bo wie, że jak sięgniesz dna, to albo nie będziesz miała mocy wyjść i popadniesz w depresję wraz z nerwicą i wreszcie będzie miał rację, żeś wariatka, albo z satysfakcją rzuci Cię w okresie loveboomingu (nadmiernego owijania wokół palca i zasypywania miłością). On pozwala sobie na więcej, bo niestety, pozwalasz mu na to. Przekracza kolejne Twoje granice i nie waha się tego robić, nawet jeśli pozornie mu na to nie pozwalasz. Wiesz, ja też na to pozwalałam. Uderzył mnie raz, rozkwasił mi buzię, wyszarpał pukiel włosów, narobił siniaków. Na kolejny dzień przyjechał i wył mi do ucha, że on się zabije, bo nie może znieść, że mnie tak potraktował. Z tego co wiem, żyje nadal. A ja? Chociaż miałam siniaki, trochę łysa byłam z boku głowy i miałam rozpierdoloną psychę, to przebaczyłam. Bo on żałuje. A gówno prawda. Jeśli kiedykolwiek po jakimkolwiek świństwie przyjdzie do Ciebie, zapłakany, zaskamrkany gnojek, to:
a) wskaż mu drzwi
b) palnij go w łeb i wskaż drzwi
c) wyciągnij wnioski, powiedz mu o nich i wskaż drzwi
Nie można pozwolić, by przejęli nad Tobą kontrolę. A kiedy misio straszy samobójstwem, dzwonisz na policję lub ostry dyżur w psychiatryku. Parę takich akcji i mu się odechce (wiem z autopsji). Pozwalasz mu na więcej, więc on robi więcej. Nie zna umiaru, wie, że cokolwiek nie odwali, Ty go przyjmiesz pod strzechę i jeszcze dasz seks stulecia, bo tak go kochasz. Nie kochanie, to nie ma nic wspólnego z miłością, kiedy facet wyżywa się na Tobie, okłamuje, zdradza, chleje, przepieprza pieniądze, bije czy szantażuje. Nie ma również nic wspólnego z miłością fakt, że lubi sobie Ciebie nazwać w kłótni dziwką. Wiesz, za bycie dziwką bierze się pieniądze, a z tego co pewnie wiesz, Ty dajesz mu siebie za frytę. Szach mat! Musisz wiedzieć, że psychofag ma w repertuarze całe mnóstwo manipulacyjnych zagrań - od biednego misia, po agresywnego niedźwiedzia, aż po zdołowanego kłapoucha, który będzie Ci wył pod oknem jak ten sęp miłości. Remedium? Otocz się MYŚLĄCYMI ludźmi, którzy będą Ci powtarzać jak zdarta płyta, że to nie ma szans. Że powrót oznacza jeszcze gorsze problemy. Bo tak się dzieje w cyklu przemocowym, o którym pewnie Ci jeszcze opowiem w szczegółach.
4) Jak to możliwe, że tak bardzo się zmienił?
Otóż, moja droga Koleżanko, on się nie zmienił. On pokazuje jaki jest naprawdę. Ten bajer, który sprzedał Ci na początku miał na celu złapać Cię w pułapkę. Sprawić, że się otworzysz, wydłubiesz sobie oczy, ogłuszysz się, a serce wykroisz mu w idealnych kawałkach i podasz na nalepszej porcelanie. A wszystko to potem opluje, zniszczy i zrobi z siebie ofiarę, bo przecież on tak kochał, a Ty go nie chcesz (w końcowej fazie masz go tak serdecznie dosć, że jakikolwiek kontakt z nim skutkuje agresją). On po prostu nie ma napisane na czole, że jest zjebem, alkusem, ćpunem czy poszukiwaczem coraz to nowszych ud do rozchylania. Nie powie Ci, że nie ma kasy, mieszkania, że ma długi, alimenty, że ściga go komornik, a była żona założyła mu kolejną sprawę o naruszanie miru domowego. Nie przyzna się, że miał zawiasy, że coś ukradł, że pobił kogoś do tego stopnia, że ta osoba wylądowała w szpitalu. Nie powie Ci prawdy, że w jego domu jego matka jest tyranem, a ojciec ma wyrąbane (lub odwrotnie). Nie przyzna się, że kiedyś zgwałcił dziewczynę, bo zdjął prezerwatywę zanim doszedł, a ona wyraźnie zaznaczyła, że seks tylko w gumie. W żadnym wypadku nie strzeli sobie w kolanko. Co to to nie. Więc nie gadaj, że on się zmienił. On po prostu nie utrzyma swojej maski dłużej niż miesiąc, dwa, pół roku, rok czy może i kilka lat. Zazwyczaj jesteśmy w stanie wyłapać subtelne znaki, że z gościem jest coś nie tak już na początku, ale... Mamy różowe okularki lenonki, serduszka nad głową i gwiazdki w oczach, bo ten oto facet jawi nam się jako silny, zaradny, męski i na pewno zajebisty w wyrze samiec. Znasz to powiedzenie, że łobuz kocha najbardziej? Do pierwszego wpierdolu. Potem jesteś dla niego już tylko workiem. I nie mówię tylko o tym, że ma Cię lać fizycznie. On Cię może psychicznie gnębić. Ekonomicznie. Seksualnie. Efekt zawsze jest taki sam. Więc może jak już idziesz na randeczkę i słyszysz jaka to jego ex jest wariatką, jak bardzo w robocie mu idzie pod górkę, jak bardzo matka go wkurwia, jak on nie ratuje małych kotków i inne bzdury, to proszę Cię, zdejmuj okularki lenonki, wyczyść uszy i najlepiej typa nagraj. Posłuchasz sobie na spokojnie, może w towarzystwie koleżanek jego wywodów i wysnujesz wnioski. Żeby potem nie było lamentu "Boooożeeeee, ale jak to możliwe, że on się tak zmienił????".
Moja droga Koleżanko, zanim zmienisz się w kolejną drama queen, która szuka porad na forach, miej na uwadze, że nie mówię Ci tego po to, by Cię zdołować i odciagnać od tego cuda natury jakim jest Twój Krzysio, Zbysio czy Rafałek (imiona zupełnie randomowe). Jeśli kiedykolwiek zadawałaś sobie pytania z powyższej listy, to miej na uwadze, że nie biorą się one z czeluści. Mam nadzieję, że nie przeszłaś lobotomii i umiesz wyciągnać jakieś wnioski. Czekam na Twój komentarz. A może zadajesz sobie jeszcze inne pytania?
Zadanie na dzisiaj: nie bądź drama queen :)
Twoja Królewna z Drewna